You are here:American Cars»Cars' Index»F»Ford»Thunderbird»1960»Convertibles»1960 Ford Thunderbird
Friday, 09 December 2011 10:03

1960 Ford Thunderbird

POLAND, EUROPE

Car Story

 


Michał Leśniewski portretuje Forda Thunderbirda 1960

    
  Fragment powieści Stanisława Lema "Dzienniki gwiazdowe"

Podróż czternasta

19.VIII.
    Dałem rakietę do remontu. Ostatnim razem zanadto zbliżyłem się do słońca, cały lakier zlazł. Kierownik warsztatów radzi pomalować na zielono. Jeszcze nie wiem. Przed południem porządki w mojej kolekcji. W futrze najpiękniejszego gargauna pełno moli. Nasypałem naftaliny. Po południu - u Tarantogi. Śpiewaliśmy pieśni marsjańskie. Pożyczyłem od niego "Dwa lata wśród kurdli i ośmiołów" Brizarda. Czytałem do świtu - szalenie ciekawe.

20.VIII.
    Zgodziłem się na zielony kolor. Kierownik namawia mnie do kupna mózgu elektrycznego. Ma do zbycia porzadny, mało używany, o mocy dwunastu parowych dusz. Powiada, że bez mózgu nikt się nie rusza nawet poza księżyc. Waham się, bo to duży wydatek. Całe popołudnie czytałem Brizarda - porywająca lektura. Aż wstyd, że nigdy nie widziałem kurdla.

21.VIII.
    Rano w warsztatach. Kierownik pokazał mi mózg. Rzeczywiście przyzwoity, z baterią dowcipów na pięć lat. Podobno rozwiązuje to problem nudy kosmicznej. - Prześmieje pan najdłuższą podróż - powiedział kierownik. Po wyczerpaniu baterii można dać nową. Kazałem pomalować stery na czerwono. Co do mózgu - jeszcze się namyślę. Do północy czytałem Brizarda. Czy nie zapolować samemu?

22.VIII.
    Kupiłem w końcu ten mózg. Kazałem go wbudować w ścianę. Kierownik dał mi do tego poduszkę elektryczną. Musiał porządnie ze mnie zedrzeć! Powiada, że zaoszczędzę masę pieniędzy. Rzecz w tym, że przyjeżdząjąc na planety, trzeba zwykle płacić cło wjazdowe. Otóż, mając mózg, można zostawić rakietę w próżni, krążącą swobodnie wokół planety na kształt sztucznego księżyca i nie płacą ani grosza cła, przejść reszte drogi pieszo. Mózg oblicza astronomiczne elementy ruchu i podaje, gdzie trzeba potem szukać rakiety. Skończyłem Brizarda. Jestem już niemal zdecydowany jechać na Enteropię.

23.VIII.
    Odebrałem rakietę z warsztatów. Bardzo ładnie wygląda, tylko stery nie grają kolorystycznie z resztą. Przemalowałem je sam na żółto. Dużo lepiej. Pożyczyłem od Tarantogi tom Encyklopedii Kosmicznej na E i odpisałem artykuł o Enteropii. Oto on:
    E N T E R O P I A, 6-ta planeta podwójnego (czerwonego i niebieskiego) słońca w gwiazdozbiorze Cielca. 8 kontynentów, 2 oceany, 167 wulkanów czynnych, I ściorg (ob. ŚCIORG). Doba 20-godzinna, klimat ciepły, warunki dla życia poza okresem strumów (ob. STRUM) dobre.
    M i e s z k a ń c y:     a) rasa panująca - Ardryci, istoty rozumne wieloprzejrzystościenne symetryczne nieparzystoodnogowe (3), należące do typu Siliconoidea, rząd Polytheria, klasa Luminifera. Jak wszystkie Polytheria (ob.) Ardryci podlegają okresowemu rozszczepieniu dowolnemu. Zakładają rodziny typu kulistego. System rządów: gradarchia II B, z wprowadzonymi przed 340 laty Transmem Penitencjarnym (ob. TRANSM). Przemysł wysoko rozwinięty, głównie środków spożywczych. Podstawowe pozycje eksportu: manubrie fosforyzowane, sercoklety i laupanie w kilkudziesięciu gatunkach, żebrowane i wolno opalane. Stolica: Tentotam. 1 400 000 mieszk. Gł. osrodki przemysłowe: Haupr, Drur, Arbagellar. Kultura luminarna z oznakami zgrzybienia, wskutek przesiąknięcia reliktami cywilizacji wytrzebionych przez Ardrytów Fytogozjan (Grzyboniów, ob.). W ostatnich latach coraz większą rolę odgrywają w życiu kult. społecznym sepulki (ob.). Wierzenia: religia panująca - Monodrumizm. Według M. świat stworzony został przez Mnogiego Drumę pod postacią Plątwi Pierwotnej, z kt. narodziły się się słońca i planety z Enteropią na czele. Ardryci budują świątynie platerowe stałe i składane. Poza Monodrumizmem działa kilkanaście sekt, z tych najważniejsza - Plakotrałów. Plakotrałowie (ob.) nie wierzą w nic poza Emfezą (ob. EMFEZA), a i to nie wszyscy. Sztuka: taniec (toczny), radioakty, sepulenie, dramatbajonowy. Architektura: w zw. ze strumami - wdmuchowo-tłoczna, gmaziowa. Gmaziowce kielichowe osiagają 130 pięter. Na szt. księżycach przeważnie budowle owicellarne (jajowate).
    b.) Z w i e r z ę t a. Fauna typu silikonoidailnego, gł. przedstawiciele: mierzawce, dendrogi autumalne, asmanity, kurdle i ośmioły skowytne. W czasie strumów obowiązuje zakaz polowania na kurdle i ośmioły. Dla człowieka zwierzęta te są niejadalne, z wyjątkiem kurdli (tylko okolica zardu, ob. ZARD). Fauna wodna: stanowi surowiec przemysłu spożywczego. Gł. przedstawiciele: infernalia (piekluchy), bliskwy, pszywięta i śmędzie. Osobliwością Enteropii jest ściorg z jego fauną i flora mętlinową. W naszej Galaktyce jedynym jego odpowiednikiem są ały w bezpiennych ulasach Jupitera. Całe życie Enteropii rozwinęło się, jak wykazują badania szkoły prof. Tarantogi, w obrębie ściorgu, ze złoży balbazylowych. W zw. z masową zabudową lądową i wodną należy liczyć się z rychłym zniknięciem resztek ściorgu. Podpadając pod 6 paragr. ustawy o ochr. zabytków planetarnych (Codex Galacticus t. MDDDVII, vol. XXXII, pag. 4670), ściorg podlega ochronie; w szczególności jest zabronione go tąpanie w ciemno.
    W artykule tym wszystko jest dla mnie jasne, z wyjątkiem wzmianek o sepulkach, transmie i strumie. Niestety ostani tom Encyklopedii, który się ukazał, kończy się na haśle "SOS GRZYBOWY", więc o transmie i ani o strumie nie ma nic. Poszedłem jednak do Tarantogi, żeby zajrzeć pod "SEPULKI". Znalazłem krótka informację:
    S E P U L K I - odgrywający doniosłą rolę element cywilizacji Ardrytów (ob.) z planety Enteropii (ob.). Ob. SEPULKARIA.
    Poszedłem za radą i przeczytałem:
    S E P U L K A R I A - obiekty służące do sepulenia (ob.).
    Poszukałem pod "Sepulenie", było tam:
    SEPULENIE - czynność Ardrytów (ob.) z planety Enteropii (ob.) Ob. SEPULKI.
    Krąg się zamknął, nie było już gdzie szukać. Nigdy w życiu nie zdradziłbym się z podobną ignorancją przed profesorem, a nikogo innego spytać nie mogę, Kości rzucone - postanowiłem jechać na Enteropię. Wyruszam za trzy dni.

28.VIII.
    Wystartowałem o drugiej, tuż po obiedzie. Żadnych książek nie wziąłem, bo mam ten nowy mózg. Aż do księżyca słuchałem kawałów, które opowiadał. Porządnie się uśmiałem. Potem kolacja, i spać.

29.VIII.
    Zdaje się, że przeziębiłem się w cieniu księżyca, bo wciąż kicham. Wziąłem aspirynę. Na kursie - trzy rakiety towarowe z Plutona, maszynista telegrafował, żebym dał wolną drogę. Pytałem, jaki ładunek, myśląc, że Bóg wie co, a to zwyczajne bryndasy. Zaraz potem pośpieszna z Marsa, okropnie zapchana. Widziałem przez okna, wszyscy leżeli na sobie jak sledzie. Machaliśmy chusteczkami, ale już nic nie było widać. Do kolacji słuchałem kawałów. Doskonałe, tylko wciąż kicham.

30.VIII.
    Zwiększyłem szybkość. Mózg działa bez zarzutu. Przepona zaczęła mnie trochę boleć, więc wyłączyłem go na dwie godziny i włączyłem poduszkę elektryczną. Dobrze mi zrobiło. Po drugiej złapałem ten sygnał radiowy, który Popow wypuścił z Ziemi w 1896 roku. Już porządnie odsadziłem się od Ziemi.

31.VIII.
    Słońce już ledwo widoczne. Przed obiadem - przechadzka dookoła rakiety, żeby się nie zasiedzieć. Do wieczora - kawały. Większość z brodą. Zdaje się, że kierownik dał mózgowi do czytania stare pisma humorystyczne, a z wierzchu przyrzucił parę garści nowych dowcipów. Zapomniałem o kartoflach, które wstawiłem do stosu atomowego, i spaliły się co do jednego.

32.VIII.
    Wskutek szybkości czas się dłuży - powinien być październik, atu wciąż sierpień i sierpień. W oknie zaczęło coś migać. Myślałem, że to droga mleczna, ale się to tylko lakier łuszczy. Przeklęta tandeta! Mam na kursie stację obsługi. Namyślam się, czy warto się zatrzymać.

33.VIII.
    Wciąż sierpień. Po obiedzie doleciałem do stacji. Stoi na małej, pustej całkiem planecie. Budynek stacyjny jak wymarły, dokoła ani żywego ducha. Wziąłem kubełek i poszedłem się rozejrzeć, czy nie mają tu jakiegoś lakieru. Chodziłem tak, aż usłyszałem sapanie. Patrzę, a zabudynkiem stacji stoi kilka maszyn parowych i rozmawia. Zbliżyłem się.
    Jedna mówi:
- Przecież to jasne, że chmury są formą życia pozagrobowego maszyn parowych. Otóż zasadnicze pytanie brzmi: co było pierwej - maszyny parowe, czy para wodna? Ja twierdzę, że para!
- Milcz, przeklęty idealisto! - zasyczała druga.
    Usiłowałem je spytać o lakier, ale tak syczały i gwizdaly, że nie słyszałem własnego głosu. Wpisałem się więc do księgi zażaleń i poleciałem dalej.

34.VIII
    Czy ten sierpień nigdy się nie skończy? Przed południem czyściłem rakietę. Okropne nudy. Zaraz do środka, do mózgu. Zamiast śmiechu, napadło mnie takie ziewanie, że byłem w strachu o szczęki. Po prawej burcie małe planeta. Mijając ją, zauważyłem jakieś białe kropki. Przez lornetę zobaczyłem, że to tabliczki z napisem: "Nie wychylać się". Z mózgiem jest coś nie w porządku - połyka pointy.

1.X.
    Musiałem się zatrzymać na Stronglonie, bo paliwo mi się kończy. Hamując, z rozpędu przeleciałem przez cały wrzesień.
    Na lotnisku duży ruch. Zostawiłem rakietę w próżni, by nie płacić cła, wziąłem tylko blaszki na paliwo. Przedtem obliczyłem z pomocą mózgu koordynaty ruchu po elipsie. Po godzinie wróciłem z pełnymi bańkami, a rakiety ani śladu. Oczywiście wziąłem się do szukania. Myśłałem, że ducha wyzionę; przeszedłem jednak coś cztery tysiące kilometrów pieszo. Oczywiście - mózg się pomylił. Będę ja musiał porozmawiać z tym kierownikiem warsztatów, jak wrócę.

2.X.
    Szybkość tak wielka, że gwiazdy zamieniły się w ogniste smużki, jakby ktoś milionem palących się papierosów ruszał w cieniu. Mózg się jąka. Najgorsze, złamał się wyłącznik i nie mogę go zamknąć. Gada bez przerwy.

3.X.
    Mózg wyczerpuje się, jak można sądzić, bo sylabizuje. Powoli przywykam do tego. Ile się da,siedzę na zewnątrz, tylko nogi wpuszczam do rakiety, bo porządnie zimno.

7.X.
    O wpół do dwunastej dotarłem do stacji wjazdowej Enteropii. Rakieta bardzo rozgrzana hamowaniem. Przycumowałem ją na wierzchnim pokładzie sztucznego księżyca (mieści się tam stacja) i poszedłem do środka, by wypełnić formalności. W spiralnym korytarzu ruch nieprawdopodobny; przybysze z najdalszych stron Galaktyki chodzili, falowali i skakali od okienka do okienka. Ustawiłem się w ogonku za niebieskim Algolaninem, który uprzejmym gestem ostrzegł mnie, bym nie zbliżał się do jego tylnego organu elektrycznego. Za mną zaraz stanął jakiś młody Saturnijczyk w beżowym szlaulomie. Trzema ssawkami przytrzymywał walizki, a czwartą ocierał pot. Rzeczywiście bardzo gorąco. Kiedy nadeszła moja kolej, urzędnik, przejrzysty jak kryształ Ardryta, przyjrzał mi się badawczo, pozieleniał (Ardryci wyrażają uczucia zmianą zabarwienia; zieleń jest odpowiednikiem uśmiechu) i spytał:
- Pan kręgowiec?
- Tak.
- Dwudyszny?
- Nie. Tylko powietrzem...
- Dziękuję, doskonale.Wikt mieszany?
- Tak.
- Z jakiej planety, jeśli można wiedzieć?
- Z Ziemi.
- To proszę do następnego okienka.
Podszedłem tam i zajrzawszy do śrdoka przekonałem się, że mam przed sobą tego samego urzędnika, a wlaściwie jego dalszą część. Wertował dużą księgę.
- A! mam - powiedział - Ziemia... hm, bardzo dobrze. Pan jako turysta czy handlowiec?
- Jako turysta.
- To proszę pozwolić...
Wypełnił jedną przylgą formularz, a drugą równocześnie podał mi inny do podpisu, mówiąc:
- Strum rozpoczyna się za tydzień. Zechce pan w związku z tym udać się do pokoju 116, tam jest nasza wytwórnia rezerw, która się panem zajmie. Potem proszę przejść do pokoju 67, to jest kabina farmaceutyczna. Dostanie pan pigułki Eufruglium, które musi pan zażywać co trzy godziny, by zneutralizować szkodliwe dla pańskiego organizmu działanie radioaktywności naszej planety... Czy życzy pan świecić podczas pobytu na Enteropii?
- Dziękuję, nie.
- Jak pan uważa. Proszę, oto pańskie papiery. Pan jest ssakiem, prawda?
- Tak.
- A więc pomyślnego ssania!
    Pożegnawszy uprzejmego urzędnika, poszedłem, jak mi polecił, do pracowni rezerw. W jajowatym pomieszczeniu było, jak mi się wydało na pierwszy rzut oka, pusto. Stało tam kilka aparatów elektrycznych; pod sufitem brylantowymi promieniami lśniła kryształowa lampa. Okazało się jednak, że był to Ardryta, urzędujący technik, który zaraz opuścił się z sufitu. Siadłem na fotelu, onzaś, zabawiając mnie rozmową,dokonał pomiarów i rzekł:
- Dziękuję, pański pączek przekażemy wszystkim wylęgarniom na planecie. Gdyby się panu cokolwiek się zdarzyło podczas strumu, może być pan całkiem spokojny... natychmiast dostawimy rezerwę!
    Nie całkiem rozumiałem, co miał na myśli, przyuczyłem się wszakże podczas wieloletnich wędrówek do dyskrecji, nic bowiem przykrzejszego dla mieszkańców jakiejkolwiek planety, niż tłumaczyć obcemu miejscowe nawyki i obyczaje. W gabinecie farmaceutycznym znów się ustawiłem w ogonku, ktory posuwał się nader szybko, tak że rychło fertyczna Ardrytka w fajansowej umbrze dała mi porcję pigułek. Jeszcze mała formalność cłowa (wolałem nie zawierzać mózgowi elektrycznemu) i z wizą w ręku wróciłem na pokład.
    Tuż za księżycem rozpoczyna się kosmotrasa, porządnie utrzymana, z wielkimi napisami reklamowymi po obu stronach. Litery ich oddalone są od siebie o parę tysięcy kilometrów, ale przy normalnej szybkości jazdy składa się słowa tak szybko, jakby się miało je wydrukowane w gazecie. Jakiś czas odczytywałem je z zainteresowaniem - więc: "Myśliwi! Używajcie tylko pasty do polowania MLIN!", albo "Chcesz być wesoły - pluj na ośmioły!"- itp.
    O siódmej wieczorem wylądowałem na lotnisku totentamskim. Niebieskie słońce tylko co zaszło. W promieniach czerwonego, które było jeszcze dość wysoko, wszystko wokół wyglądało jak objęte pożarem - niezwykły widok. Obok mojej rakiety majestatycznie opuścił się krążownik galaktyczny. Pod jego ogonem rozgrywały się wzruszające się sceny powitania. Rozdzieleni na dlugie miesiące Ardryci padali sobie w objęcia z okrzykami zachwytu, po czym wszyscy, ojcowie, matki,dzieci, łącząc się czułym uściskiem w kule, błyskające rumieńcami w promieniach słonecznych, pośpieszali ku wyjściu. I ja ruszyłem w ślad za toczącymi się harmonijnie rodzinami; tuż za portem lotniczym znajduje się przystanek glambusa, do którego wsiadłem (..)

    Stanisław Lem ad memoriam 1921-2006

1 comment

  • Comment Link Andrew Monday, 04 August 2014 21:44 posted by Andrew

    Odnaleziona historia z 2006.
    The story from 2006 is found again!

Leave a comment

Make sure you enter the (*) required information where indicated.Basic HTML code is allowed.

Interesting Websites