Andrzej Wolfarth portretuje Oldsmobila Deltę 88 1979
Nie tak dawno minęły Święta Wielkanocy 2006 roku, a owocem świątecznego rozgardiaszu jest między innymi właśnie brązowa Delta. Jak wracałem od rodziny do rodziny na Śląsku, wypatrzyłem auto stojące na podjeździe jednego z wiejskich gospodarstw. Ponieważ jednak nie mogliśmy się zatrzymać, więc wieczorem porwałem czym prędzej furacza i śmignąłem tam.
Dojeżdżając spotkałem zgraję kierowców migających mi światlami. Acha! Policja! :) Zaczyna się. Minąłem policjantów rozglądających się niespokojnie po drodze i mignąłem ostrzegawczo do kierowcy z naprzeciwka. Kierowca odmignął mi i pojechałem dalej. Już się zorientowałem, że coś tu nie tak, a tu nagle wyłonił się zza krzaka pewien umundurowany jegomość z czerwonym lizakiem. O cholera, następna kontrola. Kazał mi zjechać na pobocze.
Po wylegitymowaniu się, ów jegomość mnie spytał:
- Mignął Pan światłami?
- Owszem, Panie Władzo.
- Czy wie Pan, że za miganie ostrzegawczo przed policją jest karane mandatem?
- Owszem, Panie Władzo.
- No to pięknie. Będzie mandacik - uśmiechnął się sardonicznie :)
Zaczyna się nieźle. Opieram się o tył wozu i czekam niczym skazaniec na swoją kolej. Zamyślam się nad "nieoczekiwanymi zwrotami życiowymi" i obserwuję drogę, po której podążają jakby w zwolnionym tempie kierowcy z przepisową prędkością 50 km/h, by minąwszy nas, ostro przyśpieszyć. Obok mnie stoi szykowne Scirocco, w którym śliczna dziewczyna niecierpliwie oczekuje na swego lubego, mającego chwilowy konflikt z przepisami drogowymi.
Z tego zamyślenia wyrwał mnie nagle ten sam jegomość, który mnie spytał:
- Dokad Pan jedzie?
- Do rodziny. (Co akurat też było prawdą).
- Gdzie?
Akurat nie pamiętałem nazwy miejscowości, lecz opisałem ją. Wtedy się zorientował: "Acha, Marklowice?"
- Tak, Marklowice!
- Proszę, tu Pańskie papiery. Obędzie się bez mandatu. I na przyszłość nie migać światłami przed nami ;-)
- Dziekuję, Panie Władzo.
Byłem zaskoczony i podziękowawszy szybko się zmyłem.
:D
Dojechałem na miejsce, po drodze mijając kilka kontroli.
Zaszedłem do gospodarstwa, akurat wyszedł na podwórze młody chłopak. Okazało się, że właściciel Delty zostawił chwilowo tu swój wóz z powodu awarii. Przedstawiłem się, pozwolił mi go oglądać i porobić parę zdjęć. Porozmawialiśmy trochę o stanie wozu poświadczonego zdjęciami.
Oceńcie, proszę sami.
Ja, zaś stęskniony za rodziną i imprezą, ruszyłem w stronę Marklowic. Obyło się bez żadnych nieprzewidzianych przygód.